20 września 1980 roku wiertło pracowników koncernu naftowego Texaco
przebiło się gwałtownie przez skały pod dnem jeziora Peigneur w Luizjanie. Mierząca 45 metrów
wysokości platforma wiertnicza momentalnie zniknęła w jeziorze, które
ma tylko… 3 metry głębokości. Potem było tylko gorzej. Wyrwa spowodowała osunięcie mas ziemnych i zapadnięcie się 26 hektarów terenu.
Dlaczego woda z jeziora odpłynęła jak z wielkiej wanny po kąpieli? Otóż pod dnem akwenu trwały jednocześnie prace w kopalni soli Diamond Crystal Salt Company. Słodka woda z jeziora z impetem wdarła się do korytarzy i zalała całą kopalnię. Siła nurtu była tak potężna, że zassała wszystko, co znajdowało się na jeziorze i w okolicy. To cud, że nikt nie zginął.
Dokładnej przyczyny katastrofy nie sposób wskazać, ponieważ dowody zostały zniszczone przez żywioł. Uważa się, że winę ponosi Texaco, którego pracownicy pomylili się w obliczeniach i przebili się wiertłem do kopalni. Szukali ropy naftowej, spowodowali efekt domina, który zmienił krajobraz okolicy.
Kiedy dziura w dnie jeziora się powiększała, siła wiru była coraz potężniejsza. Żywioł pociągnął w swoją stronę wodę, ziemię, połacie lasu i 11 barek. Na pewien czas nurt sąsiednich kanałów został odwrócony w kierunku północnym. Kiedy na powierzchnię zaczęło się wydostawać powietrze z kopalni sprzężone przez masy wodne, powstał gejzer o wysokości 120 metrów.
Wolimy opisywać radośniejsze rocznice epizodów z historii techniki i technologii, ale nie sposób pominąć tak widowiskowego wydarzenia.