Gracze i fani amerykańskiej Major League Baseball wykupują tytanowe
naszyjniki o niezwykłych właściwościach. Producent biżuterii, firma
Phiten z Kioto, zapewnia, że naszyjniki zmniejszają odczuwanie bólu i zwiększają
wydolność mięśni. Mają zastępować napoje energetyczne i izotoniczne. Tymczasem działają równie skutecznie, co figa z makiem na łańcuszku.
Phiten twierdzi, że specjalnie spreparowany tytan w naszyjnikach „sprzyja wymianie jonów między metalem i ciałem człowieka”, co ładuje sportowca elektrolitami. Brzmi nieźle, tylko że nie ma nic wspólnego ze zmniejszeniem bólu po treningu. Wytwarzany w mięśniach podczas wysiłku kwas mlekowy prowadzi do bolesnych zakwasów, niemających nic wspólnego z zaburzeniami równowagi elektrolitowej. Jak pisze Wired, producent nie przedstawił żadnych naukowych dowodów na działanie naszyjnika.
Dlaczego więc sportowcy tak polubili biżuterię? Może oplecione kolorowymi nitkami naszyjniki im się podobają? Najprawdopodobniej mamy do czynienia z przykładem ślepego naśladownictwa i chęcią posiadania talizmanu. Jeśli naszyjniki Phiten choć po części działają jak placebo, nie ma powodu, by sportowcy z nich rezygnowali. Co z tego, że wyglądają zabawnie? [Wired]